Miałem napisać – Podobno tylko krowa zdania nie zmienia, a ja krową chyba nie jestem i zmieniam zdanie – skreślam Romana Opałkę z mojej „listy hejt” i wpada do czyśćca.
Zacząłem jednak mocniej przyglądać się Opałce. No, kurwa, po kilku minutach miałem go dość. Koncepcja liczb do mnie nie trafia i przeokrutnie wkurwia mnie jego gęba.
W sumie wniosek mam jeden – może koleś się zorientował, że jest chujowym malarzem, nie ma talentu to se zacznie malować liczby do końca życia, nagrywać to na kasety i robić zdjęcia jak się starzeje i to będzie jakiś koncept? Teraz te liczby kosztują po 4 000 000 – CZTERY BANIE! Ewidentnie komuś się to podoba.
Andrzej Osęka – nie żeby jakiś autorytet – pisał przed laty, że od obrazów artysty bardziej interesująca jest, również pełna liczb, książka telefoniczna. W sumie koleś dobrze to podsumował.
Dorabianie filozofii do obrazu to dorabianie piździe uszu – bez sensu.
W załączeniu OBRAZ MISTRZA OPAŁKI wylicytowany w zeszłym tygodniu w domu aukcyjnym Ostoya za … 1900 zł z opłatami aukcyjnymi 🙂 Tu widać talent!!! 🙂


